mhistory.net

Jak werbowano agentów GRU? Metody rekrutacji i szkolenia sowieckich szpiegów podczas Zimnej Wojny

Zimna Wojna była, oprócz wyścigu zbrojeń, także nieustanną walką agencji wywiadowczych . Jedną z tych, które osiągnęły na tym polu największe sukcesy, była radziecka instytucja wywiadu wojskowego o nazwie GRU. Brutalne metody działań GRU i bezlitosne szkolenie agentów są jedną z najczarniejszych kart historii Zimnej Wojny.

Odwrócony sowiecki szpieg, Oleg Pieńkowski, trzeci od lewej w dolnym rzędzie. Został zabity przez KGB w 1963 roku. Źródło: CIA via Wikimedia Commons

Myśląc “sowiecki szpieg” większość z nas kojarzy w ten sposób agenturę KGB, czyli okryty złą sławą resort bezpieczeństwa w ZSRR. Nie każdy jednak wie, że w tamtym czasie istniały tam dwie służby specjalne, a drugą z nich był GRU – wywiad wojskowy, który koncentrował się na zdobywaniu tajnych informacji w krajach NATO. Równoległe istnienie dwóch agencji wywiadowczych miało w teorii uchronić państwo od sytuacji, w której jedna agentura zdobyłaby władzę i samodzielnie decydowałaby o jego procesach. W praktyce, KGB i GRU zwalczały się wzajemnie i nieustannie dążyły do posiadania przewagi i wpływów w wojsku i administracji. Obie te służby różnił, oprócz docelowej działalności (KGB było kontrwywiadem wojskowym i wywiadem cywilnym, a GRU wywiadem wojskowym) głównie stopień tajności. Siedziba KGB znajdowała się w każdym większym mieście Związku i działała jako straszak na społeczeństwo. Z kolei działalność i istnienie GRU były całkowicie utajnione. Większość ludzi nie wiedziała o tym, że taka służba istnieje, choć jej straszliwe metody zdobywania informacji, szantażu i zastraszania przeszły do historii.

Do GRU szli oficerowie z całych sowieckich sił zbrojnych. Z artylerii, sił powietrznych, piechoty, z oddziałów pancernych. Nie istniała żadna otwarta rekrutacja – do GRU trzeba było dostać zaproszenie.

Jednym z etapów rygorystycznych testów do wywiadu wojskowego było katowanie kandydata pytaniami przez komisję rekrutacyjną. Przez 6 dni, 17 godzin dziennie oficerowi zadawano masę pytań, osiągając średnią 50 zapytań na godzinę – łącznie około 5 000. Kandydat nie miał chwili do namysłu, musiał odpowiadać od razu, a zadawane pytania były pozornie głupie, niezwiązane ze sobą i niemożliwe do odgadnięcia. Przykładowe z nich brzmiały:

  • “Jaki nacisk na centymetr kwadratowy gruntu wywiera amerykański czołg M-60?”
  • “Jaki typ kobiet wam odpowiada?”
  • “Ile numerów pisma “Ogoniok” ukazuje się miesięcznie?”
  • “Ile wódki możesz wypić za jednym razem?”
Oleg Pieńkowski, pułkownik GRU
Przeszedł na stronę NATO. Złapany w 1962 i zamordowany w 1963 roku przez KGB. Źródło: CIA via Wikimedia Commons

Oprócz tego kazano szybko zapamiętywać twarze ludzi na zdjęciach, a następnie znajdować je pośród setek innych. Kandydatów specjalnie prowokowano, dając im do rozwiązania w pamięci trudne równania matematyczne, podczas gdy na stolikach na których siedzieli, ołówkiem pisano te same równania z błędnymi odpowiedziami. Zadaniem przepytywanego było oczywiście nie sugerowanie się “ściągawką”. Podczas tych sesji, oficerów poddawano dużej presji psychicznej i fizycznej. Pytania leciały jak z automatu, przepytywani byli poganiani i podpuszczani przez komisję. Zdarzało się, że podstawiony aktor umyślnie rozpraszał kandydata, skacząc wokół niego i robiąc głupie miny. Czasem dostawano obiad, czasem nie. Tak samo, niekiedy oficera wypuszczano do ubikacji, czasem z tym zwlekano. Zdarzało się, że w nocy, po zaśnięciu w swoim pokoju kandydat na agenta wywiadu był brutalnie budzony i powtórnie przepytywany.

Ludzie byli w ten sposób doprowadzani do krańca swoich możliwości.

Kto w takim razie przechodził ten test?

Jak się okazuje, te egzaminy nie miały absolutnie ustalić poziomu wiedzy kandydata. Jeśli jakimś cudem ktoś odpowiedział na więcej niż 90% tych pytań, był z miejsca odrzucany – GRU nie potrzebowało zbyt mądrych.

Dalej przechodzili ci, którzy zostali pomyślnie zakwalifikowani pod kątem odporności na stres, szybkiego przyswajania informacji, poczucia humoru, zdolności do intensywnej pracy, stabilności emocjonalnej i setek innych czynników. Należało odpowiadać szybko i bez większego zastanowienia, trzymać się swoich odpowiedzi, nie reagować zbyt nerwowo i wykazać się dobrą pamięcią.

Dopiero po tym etapie, kandydaci na agentów wywiadu byli wysyłani do szkoły na dalsze szkolenie. W Moskwie istniała Wojskowa Akademia Dyplomatyczna i to ta placówka miała swój wkład w edukację przyszłych oficerów wywiadu. Co ciekawe, ci którzy mieli zostać i pracować w kraju, naprawdę mieli zajęcia w kompleksie uczelni. Z kolei nauczanie przyszłych szpiegów miało miejsce w przeróżnych punktach rozsianych po całym mieście. Dla zmylenia ewentualnych agentów zachodnich wywiadów, wszyscy oficerowie normalnie przychodzili codziennie rano do jednego ze świetnie chronionych budynków rządowych, zupełnie jakby byli zwykłymi studentami lub pracownikami. Już w środku wsiadali do kontenera, który był zabierany do zakamuflowanego hangaru pod Moskwą. Ani adepci wywiadu nie wiedzieli gdzie jadą, ani kierowca ciężarówki, która podejmowała kontener, nie miał pojęcia co wiezie.

W ośrodkach takich jak ten, przyszli agenci byli intensywnie szkoleni przez byłych agentów, którzy mieli za sobą lata działalności szpiegowskiej na zachodzie. Nie mówiono tego głośno, ale każdy z nich miał na koncie poważną pomyłkę, która zdyskwalifikowała go z dalszej pracy w terenie. Po powrocie do kraju, jeśli agent wciąż miał miejsce w szeregach GRU, był kierowany do nauczania następnego pokolenia szpiegów.

Jedną z najważniejszych cech agenta wywiadu wojskowego ZSRR była umiejętność niezwracania na siebie uwagi. “Agent nosi ciemne okulary tylko na filmach” – oficerowie GRU mieli wyglądać i zachowywać się jak cywilni dyplomaci. Tępiono odruchy nabyte podczas służby w wojsku, takie jak salutowanie. Ćwiczono sposób oddychania, poruszania się, patrzenia. Agent GRU miał zachowywać się swobodnie, nie kryć swojej twarzy, budzić zaufanie – czyli po prostu jak najmniej odpowiadać utartemu stereotypowi szpiega.

Przez lata poprzedzające zaproszenie oficera do GRU, był on pod stałą obserwacją służb. Przez ten czas każdy z nich po cywilnemu latał samolotami jako pasażer. Jeśli został wtedy chociaż raz zatrzymany do kontroli przez służby, odpadał z rekrutacji do wywiadu wojskowego (choć nawet o tym nie wiedział). W większości przypadków agentami mogli zostać tylko ludzie o pospolitych, “chłopsko-robotniczych” twarzach, które nie budziły podejrzeń.

Aby zostać agentem radzieckiego wywiadu, nie wystarczyło tylko zdobyć wiedzę, ale także zmienić swoją psychikę i sposób myślenia. Od swoich ludzi GRU wymagało pokonania lenistwa, strachu, nieśmiałości. Agenci mieli dawać z siebie absolutne 100% i korzystać jedynie z własnej inteligencji i sprytu (oficer radzieckiego wywiadu prawie nigdy nie był uzbrojony w obcym państwie).

Tutaj można zauważyć zupełną odwrotność w stosunku do sposobu traktowania własnych ludzi przez agencje zachodnie i te z bloku wschodniego. Amerykańscy szpiedzy działali razem. Liczyła się gra zespołowa, świadomość “gry do wspólnej bramki”. Można było liczyć na pomoc swojego kraju i ludzi z którymi się współpracowało – także w razie wpadki. Zupełnie inna sytuacja miała miejsce w dawnym ZSRR. Już podczas szkolenia, oficerowie byli napuszczani na siebie nawzajem i działali raczej w pojedynkę, aby wyeliminować słabsze jednostki. Wyznawano zasadę, że cel uświęca środki, a agenci nie mogli czuć się bezpiecznie nawet we własnym gronie. Na porządku dziennym były donosy na swoich kolegów, a w razie wpadki, centrala nie miała litości dla “spalonego” szpiega.

Podczas nauki, przyszli oficerowie GRU mieli do opanowania także bardziej standardowe umiejętności, takie jak posługiwanie się co najmniej dwoma językami, znajomości historii dyplomacji i wywiadu, a także struktury i wyposażenia zachodnich armii (i oczywiście sił zbrojnych Związku Radzieckiego). Ci ludzie mieli automatycznie i bezbłędnie zapamiętywać napotkane twarze i numery rejestracyjne samochodów. Byli z tego testowani – a jeśli podczas ćwiczeń padła błędna odpowiedź, oficer był rażony prądem. Wielu z nich nie wytrzymywało narzuconego tempa i odpadało ze szkoły.

Już podczas nauki, narybkowi GRU nakazywano prowadzić gry wywiadowcze w Moskwie. Należało perfekcyjnie znać topografię miasta, szukać kryjówek i skrytek na przesyłki i potrafić poradzić sobie ze śledzącymi ich agentami KGB. Czasem konkurencyjny wywiad wiedział że ma do czynienia ze swoimi, jednak zdarzało się że kandydaci na ludzi GRU byli brani za obcy wywiad i poddawaniu regularnym aresztowaniom.

Wywiad wojskowy Związku Radzieckiego miał jedną naczelną zasadę – nigdy nie panikować w przypadku bycia śledzonym. Gdy agent orientował się, że był śledzony, miał zanudzić lub sprytnie zgubić niechciane towarzystwo. Nie można było uciekać – w końcu szanowany, niewinny dyplomata nie biega. Panowała też druga zasada – w przypadku złapania, nie można było zdradzić mających jakiekolwiek znaczenie informacji.

Przed zakończeniem nauki, agenci czasem otrzymywali zadanie przeprowadzenia werbunku ćwiczebno – szkoleniowego, czyli byli wysyłani do którejś z fabryk zbrojeniowych, lub ośrodków naukowych na terenie ZSRR i mieli rozkaz spróbować zwerbować agenta na tym terenie. Zadania te miały dwa cele – po pierwsze, sprawdzenie czy agent był gotowy do samodzielnej pracy w terenie. Jeśli zdołał zdobyć tajne informacje od pracownika danego obiektu, mógł liczyć na otrzymanie szansy w którymś z państw zachodnich. Po drugie, obiekty te były strzeżone przez KGB i GRU chciało pokazać swoją wyższość poprzez udane akcje wywiadowcze na ich terenie. Oczywiście, chociaż samo zadanie było szkoleniowe, to sam werbunek dział się całkowicie na poważnie. Jeśli agent GRU dał radę wyciągnąć tajne informacje np. o tematyce zbrojeniowej od własnego rodaka, pracownika fabryki, to ten pracownik był traktowany jak zdrajca i szpieg obcego wywiadu. Sukces oficera wiązał się ze zniszczonym życiem jednego, lub kilku cywilów.

Po skończeniu Wojskowej Akademii Dyplomatycznej oficerowie GRU mieli szansę wyjechać na Zachód, by przeprowadzać błyskotliwe akcje wywiadowcze, mające na celu zdobywanie tajnych informacji o tematyce zbrojeniowej, politycznej, ekonomicznej, bądź jakiejkolwiek mającej wartość w Związku Radzieckim. Bywało, że agentom udawało się nawet wykraść cenny dla ich kraju przedmiot, taki jak amerykański silnik do czołgu. Trzeba pamiętać, że GRU prowadziło walkę dla komunistycznego ustroju, a metody stosowane przez wywiad były skuteczne, lecz nieludzkie i bezlitosne.

W następnych artykułach postaramy się opisać metody działania radzieckiego wywiadu wojskowego, a także najsłynniejszych agentów GRU.

 

Leave A Reply

Your email address will not be published.